piątek, 29 listopada 2013

Drugie urodziny, świętowane na stole operacyjnym, czyli jak to Rejko stracił jajka.

29.11.11r. piękny dzień, wtedy urodził się mój wymarzony Rejcioszko. Dziś mija drugi rok od kiedy mój Promyczek jest na świecie, pojęcia nie mam kiedy ten czas minął, ale upłynął zdecydowanie ZA SZYBKO.

Dorosły Rejmondo idealnie dopasowuje się do mojego trybu życia, kiedy trzeba to jest aktywnym borderkiem, jednak najczęściej jest kanapowym przytulającym się Rejcioszkiem, który dzielnie znosi (stara się!), że to nie on przykuwa najwięcej mojej uwagi tylko biochemia, albo fizjologia... a także to, że przez wzgląd na jego serducho boje się robić z nim coś regularnie, bo ciągle mam w głowie, że "on przecież nie może", mam nadzieję, że jego kolejny rok będzie bardziej pracowity... może w końcu jakieś owieczki, więcej frisbiaczków, spacerowania, może agility?
Tylko gdzie na to wszystko znaleźć czas...
 Mam nadzieję, że chociaż dwie rzeczy z tych wymienionych uda nam się wykonywać.

Re jest po serii badań, serducho, tarczyca, nerki, serducho raz jeszcze i serducho raz jeszcze... bałam się przeogromnie narkozy, odwlekałam tę decyzję bardzo długo, w końcu się odważyłam, Rayo dziś został wykastrowany. Powodów chyba nie muszę podawać... bałabym się go rozmnożyć, za dużo chorób pokazało się u jego rodzeństwa... w dalsze i bliższe linie już się nie zagłębiałam jakoś mocno, ale zawsze coś można znaleźć.

Swoją drogą strasznie mnie dziwią osoby, które świadomie rozmnażają chore, blisko spokrewnione z chorymi psami psy... a jeszcze bardziej te które "wypuszczają"/planują kolejne mioty, gdy wyszły jakieś problemy w bardzo bliskich liniach... i nie przyjmują do wiadomości, że tak blisko dzieje się coś niedobrego, bo przecież szczeniaki po mojej idealnej suce na pewno będą zdrowe(!), a nie są to wcale linie warte tego ryzyka, ani pod kątem sportowym, ani charakterowym z konkretnymi predyspozycjami, no ale każdy ma inny system wartości i tego na czym chce opierać swoją hodowlę. W borderach jest coraz więcej syfu, padaczka, ocd, dysplazja, bojaźliwe, przekręcone... przesadnie aktywne/zamulone,  a nawet agresywne... w tym kierunku moim zdaniem hodowla nie powinna zmierzać.

Jeszcze co do kastracji... mam nadzieję, że ten zabieg zakończy nową pasję Raya pt. "ooo mmm siki mlask mlask" -_- coś najgorszego! xD Nie był to najbardziej trafny prezent na urodziny ale... dostał przecież też szeleczki i konga!


Re dobrze przeszedł narkozę, bardzo szybko stanął o własnych siłach na łapach, bardzo szybko mogłam go odebrać... natomiast jak już przyszedł do domu to poza patrzeniem na mnie wzrokiem naćpanego mordercy przespał cały dzień, z przerwą na siku i zmianą pozycji... bo przecież jak już się przytulać to tylko tak, żeby było wygodnie :).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz