poniedziałek, 8 czerwca 2015

Strzyżony border collie - totalna głupota czy całkiem niezły pomysł?

Nie odpowiem Wam twierdząco ani przecząco na to pytanie, natomiast postaram się przedstawić kilka moich obserwacji na ten temat.
Zanim w ogóle chwyciłam maszynkę w dłoń i ostrzygłam merlaka, to dużo wcześniej szukałam informacji w internecie, różnych opinii, wydawanych przez ludzi, którzy mieli z tym do czynienia w praktyce, nie tylko teorii. Teoretycy powiedzą, że nie kochamy swoich piesków, bo przecież warstwa podszerstka, zatrzymywanie promieni słonecznych, przepływ powietrza. Bardzo ładnie, obrazowo,  zostało to przedstawione na tym schemacie:

źródło: www.barbety.pl

I oczywiście mają dużą racji,  ponieważ do czegoś te włosy zostały stworzone, mają swoją funkcję i pełnią określoną rolę... ale stało się, ciachnęłam Rejcioszka i wiecie co? Nie żałuję :) /pewnie nawrzucam sobie jak mu odrosną jakieś kędziorki nie do poskromienia... żyje nadzieją, że odrośnie mu taki sam płaszczyk jaki miał przed ścięciem /

IMG_9323-2



Na początku chciałam zaznaczyć, że Rejko nie ma tego podszerstka dużo, wyczesywanie nie kończyło się nigdy tabunem sierści na podłodze, to też trzeba brać pod uwagę- ilość podszerstka u konkretnego psa i jakość tej sierści, Rejczi jak na merlaczka ma ją całkiem zacną. 

Pierwszym krokiem, który podjęłam walcząc z Rejowym włosem, było po prostu lekkie podcięcie i rozrzedzenie okrywy, i nie ukrywam zrobiłam to ze względu na nasz komfort, szybsze wysychanie psa po kąpielach w morzu czy jeziorze, szybsze odpadanie piasku z plaży czy błota z pola i kałuży. Byłam z takiego rozwiązania bardzo zadowolona, Rej nie syfił, więc nie musiał siedzieć w klateczce po spacerze do czasu opadnięcia piasku, nie był pozbawiony swojej ochrony przed słońcem/zimnem i wszyscy byli zadowoleni.

IMG_0090-2

W końcu przyszły cieplejsze dni, Rej zaczął odrastać, więc postanowiłam powtórzyć to co zrobiłam kilka tygodni wcześniej, ale najpierw zabrałam burki na spacer nad morze... i miarka się przebrała. Przynieśliśmy tonę piasku do mieszkania, do samochodu, pies był mokry bardzo długo, ale to są te mniejsze rzeczy, najważniejszym czynnikiem były KLESZCZE. Po każdym spacerze wędrowały sobie beztrosko wśród futra Rejciocha, później zwiedzały jego posłanie, mój pokój, kto wie czy nie moje łóżko... żywe, nie były wbite- foresto na szczęście działa! Po prostu zaczepiały się o włos i transportowały prosto do naszego mieszkania, nie byłam w stanie strzepać wszystkich na spacerze, zawsze gdzieś jakieś się ukryły / tu należy wspomnieć, że Olsztyn to zagłębie kleszczy, w Gdyni nigdy moje psy nie łapią tyle ile Rej jest w stanie złapać w Ol po jednym spacerze/


I stało się...






fot. Zuza Bzdręga

Przejdźmy do konkretów... -  odczucia.

Na plus:
+ (sama jestem w szoku ale...) pies dłużej daje radę fizycznie
+ jego praca jest zdecydowanie wydajniejsza
+ od momentu ścięcia ZERO kleszczy
+ zawsze wraca suchy do domu
+ piasek i inne złe rzeczy już się go nie trzymają
+ szybciej dochodzi do siebie (Rej ma problemy z serduchem i zwykle zaprzestanie sapania zajmowało mu dłużej)
+ dużo szybciej się chłodzi
+ lepiej znosi gorące temperatury w momencie kiedy słońce nie świeci prosto na niego, a jest po prostu duszno i ciepło
+ ( z przymrużeniem oka):
*widać piękniusie szelusie i obróżeczki :D
* po tygodniowych praktykach na owcach wcale mocno nie śmierdział :D wykąpałam go na zakończenie praktyk, w międzyczasie taplał się dwa razy w jeziorku i w domu było znośnie... no ok, na kanapę nie wchodził :D jestem pewna, że przy długim włosie nie zniosłabym tego zapachu i lądowałby codziennie pod prysznicem lub po prostu nie zabierałabym go na praktyki. 

Na minus:
- w momencie, kiedy słońce świeci prosto na psa, ciało bardzo szybko się nagrzewa. Trzeba na to uważać, bo pies faktycznie dłużej jest w stanie pracować /wiem, nie bardzo ma to sens/ natomiast jest różnica w temperaturze ciała psa ostrzyżonego i tego co ostrzyżony nie jest, z tym zamierzam sobie poradzić tak, że jutro odbieramy naszą kamizelę chłodzącą :), którą planuje już bardzo długo, że względu na to serducho i masakrę w gorące dni.
- w przypadku uszkodzeń mechanicznych/ pogryzienia przez innego psa nic nie chroni jego skóry.
- dużo osób boi się pogorszenia jakości włosa, niektórych to spotkało, niektórych nie, u nas to co odrasta jest całkiem zacne, co będzie później, na pewno dam Wam znać :)
- mimo ciachnięcia, nadal linieje, nie tak mocno jak wcześniej, ale jednak.
- (z przymrużeniem oka)
* jest brzydszy xD 
* chyba wygląda straszniej, bo ludzie już tak na niego nie ciumkają ... a nie, to jest zdecydowany PLUS!





Tak na strzyżenie zareagował mój pies, każdy może zareagować inaczej, dlatego nikogo nie namawiam, ale tez nikomu nie odradzam... jednakże, jeśli pies radzi sobie całkiem dobrze, nie zamierzacie wydawać dodatkowych pieniędzy na kamizelki chłodzące, jeśli jest to tylko Wasz kaprys- nie róbcie tego, natomiast jeśli faktycznie istnieje powód dla którego miałoby to polepszyć komfort psa, tak jak widzę to u mojego pleśniaka, to naprawdę polecam, ja jestem zadowolona. Przy takiej sierści i serduchu i kleszczach -_- występujących u nas naprawdę jestem usatysfakcjonowana. Nie wiem, czy następne strzyżenie będzie wyglądało tak samo, może jeszcze raz w sezonie tak, a później, kiedy zrobi się chłodniej najprawdopodobniej zostanę przy podcinaniu. 

Jeśli macie jakieś pytanie, na które tu nie ma odpowiedzi, bo być może po prostu o nich nie pomyślałam to chętnie odpowiem. Wiem, że swoje pieski cięły również Asia od Rasy, Patka od Zoe, Agnieszka od Lilu, Paula od JJ, Daria od Grety i Kasia od Logana. W większości merlaki... hmm może coś w tym jest ;) Nazwiskami rzucać nie będę, ale na pewno wiecie o kim mówię :).