piątek, 13 września 2013

Zaległości, sierpień, wrzesień

Ostatni post był dawno temu, przed operacją Dżekiego. Zabieg się udał, guzy zostały wycięte, Dżeki jest już kastratem, mam nadzieję, że teraz już wszystko z jego zdrowiem będzie dobrze. Narkoza bardzo szybko go siekła, i bardzo długo dochodził do siebie, ale kiedy już się całkowicie wybudził sprawiał wrażenie psa, który nie jest świeżo po operacji.


 Rayko był dość przejęty zaistniałą sytuacją:


Na pierwszym spacerze:

Dżeki fizycznie dość szybko dochodził do siebie, rany ładnie się goiły, natomiast z jego zachowaniem było trochę gorzej. Był bardzo impulsywny, strasznie szybko się denerwował, próbował zamordować bordera, jedna sytuacja nawet skończyła się dość niemiło do mnie. Na szczęście teraz, kilka tygodni po zabiegu, Dżeki jest znowu sobą, wszystko jest w jak najlepszym porządku, nie hejtuje Rayka, nie wkurza się na świat. Dziś nawet przeprosiłam się z nożyczkami i zrobiłam mu jego wyjściową fryzurkę, taką jak kiedyś ;). 

Ray, przez jednego z największych idiotów na moim osiedlu nauczył się odwrzaskiwać pieseczkom, nieczęsto, niekażdym... Re był zawsze tym, który się podczołgiwał do piesków, kładł się, bawił,nie było w nim ani trochę agresji, po ostatnich spotkaniach z pewnym panem i jego agresywnym psem, puszczonym bez smyczy, bez kagańca, bez żadnej kontroli, potrafi poshizować trochę jak jakiś pies, który jest na smyczy rzuca się niego lub Dżekiego, w ogóle REAGUJE, co kiedyś było nie do pomyślenia, bo olewał takie zachowania. Pomyśleć ile może się zmienić w zachowaniu psa, po takim epizodzie, jak takie sytuacje wpływają na psa i jak ciężko jest coś takiego odkręcić. Ten agresywny pies, który rzucił się na nas, zawsze był na smyczy, zawsze dostawał furii na widok moich w ogóle nie reagujących psów, zawsze było go słychać na całym osiedlu, jedna sytuacja, niedopilnowanie i może zdarzyć się tragedia, to nie jest mały pies, a jego właściciel nie jest nad nim w stanie w ogóle zapanować, szczególnie kiedy pies biega luzem. Nie daje żadnego ostrzeżenia, po prostu podbiega i atakuje, nie wiem co się teraz dzieje, coraz więcej ludzi, którzy nie powinni mieć zwierząt, biorą je do siebie, a później dochodzi do pogryzień, innych psów, dzieci... i wtedy zawsze się słyszy, że to wina psa... tylko, że ten pies ma właściciela, który powinien go wychować, nauczyć i mieć go pod kontrolą, szczególnie w sytuacjach kiedy może się zdarzyć jakiś wypadek. Co by było gdyby na moim miejscu, była jakaś starsza pani/ małe dziecko z histeryzującym yorczkiem... ja sama nie byłam w stanie oderwać go od moich psów, na szczęście obok był chłopak, który zainteresował się i pomógł. 

Początek września zaczął się od poprawek na uczelni, także razem z Rayem, wróciliśmy do Olsztyna. Spędziliśmy tam prawie dwa tygodnie, na szczęście udało się wszystko zaliczyć. Ray w tym czasie głównie zajmował się czymś, czego mu bardzo zazdrościłam- czyli obijaniem się i spaniem. W międzyczasie zdarzało się, że wyszliśmy na jakiś dłuższy spacer, a przed ostatnią poprawką była jeszcze szansa cieszenia się piękną pogodą, także biochemii uczyłam się na naszych polach, oczywiście w towarzystwie aparatu ;)























W sierpniu wystartowaliśmy w naszych pierwszych zawodach DCDC, niestety nie w konkurencji na którą od lat nastawiam się najbardziej, musiałam zadowolić się tylko konkurencją dystansową. Nie wynikało to z faktu, że nie przygotowałam freestylu, chodziło oczywiście o serducho Rejcioszka, bałam się, że to mogłoby być dla niego za dużo, jednak pogoda dopisała, nie było ciepło i duszno. Było mokro i chłodno, na ile deszcz nie był pożądany to temperatura była jak najbardziej odpowiednia. Ray bardzo się starał, ładnie aportował, nie na pełnym gazie, ale pracował, nie wydawał się bardzo zmęczony, co mnie niesamowicie cieszyło i nawet trochę żałowałam, że odpuściliśmy freestyle, tylko kto mógł się spodziewać takiej pogody, gdyby było słońce, lekko cieplej to nawet zwykły toss byłby ponad jego siły.