Minęły dwa lata od ostatniego wpisu na tym blogu a działo się tyle, że mogłabym teraz zacząć i za dwa lata skończyć. Postanowiłam wrócić do sporadycznych notatek, fajnie tak sobie po jakimś czasie zajrzeć do tego wszystkiego.
Nie będę pisała w tej notce o żadnych zawodach, wystawach, kursach, ukończonej uczelni, szkoleniach i innych rzeczach, chciałabym się z Wami podzielić dwiema najważniejszymi sprawami, jakie wydarzyły się przez te dwa lata. Jedna ogromnie szczęśliwa druga straszliwie smutna.
Zacznę chronologicznie...
Nie będę pisała w tej notce o żadnych zawodach, wystawach, kursach, ukończonej uczelni, szkoleniach i innych rzeczach, chciałabym się z Wami podzielić dwiema najważniejszymi sprawami, jakie wydarzyły się przez te dwa lata. Jedna ogromnie szczęśliwa druga straszliwie smutna.
Zacznę chronologicznie...
![]() |
fot. Zuza Bzdręga |
2.07.2016 powiększyło się nam stadko o jedną, małą, słodką kulkę brązowej sierści. Serce pobiło rozum i z Czech przyjechała ze mną wspaniała, brązowa pudlica średnia, nazwałam ją Capri.
Capri rodowodowo nazywa się Charlotte Fantazia Brown i urodziła się 9.05.2016. Pewnie jak się domyślacie Capri została wzięta również z myślą o sporcie i tak też się dzieje, o czym napisze oddzielną notkę, natomiast również sporadycznie bierzemy udział w wystawach, do tej pory udało nam się wywalczyć Młodzieżowego Championa Polski ;).
Przekopiuje mój pierwszy post, który o niej napisałam z fb i mam nadzieję, będzie ciąg dalszy:
"Miałam do wyboru dwie suczki, dwie naprawdę wyrównane suczki, przed dniem odbioru miałam możliwość poznać cały miot, rodziców, a nawet dalszych krewnych

Zdecydowanie mogę powiedzieć, że kolejny raz trafiłam na najgrzeczniejszego szczeniaka pod słońcem. Mała ani razu nie załatwiła się w domu, każde siku czy

Pierwsza nocka minęła nam super, obie byłyśmy zmęczone do granic po tylogodzinnej podroży, na szczęście miałam najlepszego kierowce, który przywiózł nas z powrotem do Trójmiasta, sama zdecydowanie poległabym gdzieś na wysokości Poznania. W nocy byłam z nią na siku tylko raz.
Szczeniaczek w zasadzie całą drogę przespał, jak tylko włączaliśmy radio i samochód ruszał, to mały skrzat przytulał się do jakiejkolwiek części mojego ciała i odpływał. Nie piszczała za rodzeństwem, sprawiała wrażenie, że codziennie śmiga z obcymi ludźmi przez Czechy i Polskę

Myślałam, że tylko przy borderze miałam tyle szczęścia, że potrafi się wyciszać i spać w każdych warunkach i, że nie muszę uczyć go aportować, a tu taka cudowna niespodzianka. Mały loczkowy stwór sam z siebie przynosi wszystko co się jej rzuci i szarpie się jakby walczyła o życie.
Jest niesamowicie odważna i ciekawska, każdą nowość przyjmuje na klatę, hałasy nie robią na niej wrażenia, a gdy słyszy jakiś dziwny dźwięk (np. łączenie do skypa) to przechyla główkę i słucha z zainteresowaniem, jest wtedy najsłodsza na świecie /wtedy kiedy śpi też, i jak wdrapuje się na ręce też, i jak je też i jak biega z szarpaczkiem też!/
Ludziom rozdaje buziaczki, do psów jest bardzo kulturalna, szczególnie tych większych od niej /o to akurat nie trudno/, do mniejszego yorka podeszła z lekką dozą lekceważenia...

Była z nami, oczywiście na rękach, w OBI i sklepie zoologicznym, ze mną, pozałatwiać zawodowe sprawy i u mojej mamy, wszędzie zachowywała się jakby nie robiło to na niej żadnego wrażenia.
Drugą nockę przespała ze mną w łóżku, obudziło mnie jej piszczenie w nocy, pobiegłam z nią szybko na dwór, jak się okazało, chciała się załatwić


W Pradze byliśmy dwa dni, noc spędziliśmy u tatusia Capri (Vendy dziękuję!


Mam nadzieję, że będziecie naszymi stałymi czytelnikami i że wielu z Was zobaczy, że PUDEL TEŻ POTRAFI!"
Żeby napisać o Capri teraz, kiedy ma już ponad rok zbieram się i zbieram, mam nadzieję, że niedługo naprawdę się zbiorę! :)
A teraz kolejny bardzo ważny a zarazem straszliwie smutny moment w moim życiu. Równo dwa tygodnie temu pożegnaliśmy się z Dżekusiem, dożył z nami ponad 15,5 roku. Nadal nie jestem w stanie o nim rozmawiać na żywo, ale mam nadzieję, że z czasem będę potrafiła go wspominać z uśmiechem na ustach.
Był ze mną, obok mnie, przez 2/3 mojego życia, 28 września tego roku, o 13 jego serduszko przestało bić a moje pokruszyło się na milion kawałków.
Mogłabym napisać książkę o tym co razem przeżyliśmy, jak wiele mu zawdzięczam i ile dzięki niemu się nauczyłam, dlatego napiszę tylko, że życzę każdemu dziecku, żeby mogło dorastać, uczyć się, popełniać błędy, spełniać marzenia, śmiać się, płakać i poznawać świat z takim przyjacielem u boku jakim dla mnie był Dżekuś.
Liczę na to, że ktoś nas tu jeszcze odkopie i będzie śledził i motywował mnie do działania.
Myślałam o tym, żeby napisać notkę na temat różnic w życiu z border collie a pudlem ;)
Pozdrawiam Was serdecznie!
Pozdrawiam Was serdecznie!