czwartek, 12 października 2017

Dzień dobry, minęły już dwa lata...


Minęły dwa lata od ostatniego wpisu na tym blogu a działo się tyle, że mogłabym teraz zacząć i za dwa lata skończyć. Postanowiłam wrócić do sporadycznych notatek, fajnie tak sobie po jakimś czasie zajrzeć do tego wszystkiego. 

Nie będę pisała w tej notce o żadnych zawodach, wystawach, kursach, ukończonej uczelni, szkoleniach i innych rzeczach, chciałabym się z Wami podzielić dwiema najważniejszymi sprawami, jakie wydarzyły się przez te dwa lata. Jedna ogromnie szczęśliwa druga straszliwie smutna. 

Zacznę chronologicznie...
fot. Zuza Bzdręga





2.07.2016 powiększyło się nam stadko o jedną, małą, słodką kulkę brązowej sierści. Serce pobiło rozum i z Czech przyjechała ze mną wspaniała, brązowa pudlica średnia, nazwałam ją Capri.
Capri rodowodowo nazywa się Charlotte Fantazia Brown i urodziła się 9.05.2016. Pewnie jak się domyślacie Capri została wzięta również z myślą o sporcie i tak też się dzieje, o czym napisze oddzielną notkę, natomiast również sporadycznie bierzemy udział w wystawach, do tej pory udało nam się wywalczyć Młodzieżowego Championa Polski ;). 
Przekopiuje mój pierwszy post, który o niej napisałam z fb i mam nadzieję, będzie ciąg dalszy:




"Miałam do wyboru dwie suczki, dwie naprawdę wyrównane suczki, przed dniem odbioru miałam możliwość poznać cały miot, rodziców, a nawet dalszych krewnych :D. Długo próbowałam logicznie podejść do sprawy, ale koniec końców, mózg zgodził się z sercem i zdecydowałam, że to właśnie TA suczka pojedzie z nami do domu.

Zdecydowanie mogę powiedzieć, że kolejny raz trafiłam na najgrzeczniejszego szczeniaka pod słońcem. Mała ani razu nie załatwiła się w domu, każde siku czy  robione jest na trawce, jak tylko się ją tam wystawi, a jak się nie wystawi a drzwi do ogródka są otwarte to sama śmiga tam, pozałatwiać swoje fizjologiczne sprawy. 
Pierwsza nocka minęła nam super, obie byłyśmy zmęczone do granic po tylogodzinnej podroży, na szczęście miałam najlepszego kierowce, który przywiózł nas z powrotem do Trójmiasta, sama zdecydowanie poległabym gdzieś na wysokości Poznania. W nocy byłam z nią na siku tylko raz. 
Szczeniaczek w zasadzie całą drogę przespał, jak tylko włączaliśmy radio i samochód ruszał, to mały skrzat przytulał się do jakiejkolwiek części mojego ciała i odpływał. Nie piszczała za rodzeństwem, sprawiała wrażenie, że codziennie śmiga z obcymi ludźmi przez Czechy i Polskę ;). 
Myślałam, że tylko przy borderze miałam tyle szczęścia, że potrafi się wyciszać i spać w każdych warunkach i, że nie muszę uczyć go aportować, a tu taka cudowna niespodzianka. Mały loczkowy stwór sam z siebie przynosi wszystko co się jej rzuci i szarpie się jakby walczyła o życie. 
Jest niesamowicie odważna i ciekawska, każdą nowość przyjmuje na klatę, hałasy nie robią na niej wrażenia, a gdy słyszy jakiś dziwny dźwięk (np. łączenie do skypa) to przechyla główkę i słucha z zainteresowaniem, jest wtedy najsłodsza na świecie /wtedy kiedy śpi też, i jak wdrapuje się na ręce też, i jak je też i jak biega z szarpaczkiem też!/ 
Ludziom rozdaje buziaczki, do psów jest bardzo kulturalna, szczególnie tych większych od niej /o to akurat nie trudno/, do mniejszego yorka podeszła z lekką dozą lekceważenia... 
Była z nami, oczywiście na rękach, w OBI i sklepie zoologicznym, ze mną, pozałatwiać zawodowe sprawy i u mojej mamy, wszędzie zachowywała się jakby nie robiło to na niej żadnego wrażenia. 
Drugą nockę przespała ze mną w łóżku, obudziło mnie jej piszczenie w nocy, pobiegłam z nią szybko na dwór, jak się okazało, chciała się załatwić :D 8 tygodniowa pirania i sygnalizuje swoje potrzeby tak pięknie! A no i żeby nie było, że tylko ją tak chwale, gryzie wszystko i wszystkich! Na szczęście jest malusim pudelkiem o malusich pudlowych ząbkach <3
W Pradze byliśmy dwa dni, noc spędziliśmy u tatusia Capri (Vendy dziękuję! <3 ), który poza tym, że jest piękny to jeszcze ma wspaniałą psią osobowość! Chyba wiem, po kim Capri tak ciągnie do piłeczek. Dostaliśmy super prezenty od taty i mam nadzieję, że Capri pójdzie w ślady ojca i również będzie taką zrównoważoną, pracowitą pudlową osobistością! Mamusia szczeniaczka również bardzo kochana i mądra, tu wiem po kim Capri ma to wdrapywanie się na rączki. :D
Mam nadzieję, że będziecie naszymi stałymi czytelnikami i że wielu z Was zobaczy, że PUDEL TEŻ POTRAFI!"

Żeby napisać o Capri teraz, kiedy ma już ponad rok zbieram się i zbieram, mam nadzieję, że niedługo naprawdę się zbiorę! :)








A teraz kolejny bardzo ważny a zarazem straszliwie smutny moment w moim życiu. Równo dwa tygodnie temu pożegnaliśmy się z Dżekusiem, dożył z nami ponad 15,5 roku. Nadal nie jestem w stanie o nim rozmawiać na żywo, ale mam nadzieję, że z czasem będę potrafiła go wspominać z uśmiechem na ustach. 


Był ze mną, obok mnie, przez 2/3 mojego życia, 28 września tego roku, o 13 jego serduszko przestało bić a moje pokruszyło się na milion kawałków.

Mogłabym napisać książkę o tym co razem przeżyliśmy, jak wiele mu zawdzięczam i ile dzięki niemu się nauczyłam, dlatego napiszę tylko, że życzę każdemu dziecku, żeby mogło dorastać, uczyć się, popełniać błędy, spełniać marzenia, śmiać się, płakać i poznawać świat z takim przyjacielem u boku jakim dla mnie był Dżekuś.





Liczę na to, że ktoś nas tu jeszcze odkopie i będzie śledził i motywował mnie do działania.
 Myślałam o tym, żeby napisać notkę na temat różnic w życiu z border collie a pudlem ;)
Pozdrawiam Was serdecznie!

wtorek, 8 września 2015

Back On Track Mesh Rug- recenzja


Posiadając starszego lub aktywnego sportowo psa, zaczynamy szukać rozwiązań, jak możemy mu pomóc, zmniejszyć ryzyko urazów czy też w przypadku naszych psich staruszków, poprawić komfort ich życia. Moje psy biorą suplementy na stawy. Dżeki dostał nawet legowisko ortopedyczne,i kiedy faktycznie widziałam, jak chętnie leży na nim pies, który uznaje tylko kanapę, zaopatrzyłam Rejcioszkową klatkę w podobne. W końcu natknęłam się na produkty Back On Track, początkowo na stronach w internecie, w recenzji jednej z zawodniczek na blogu, później dowiadywałam się od użytkowników na żywo, CZY TO CUDO FAKTYCZNIE DZIAŁA? Po twierdzących odpowiedziach, pomyślałam sobie, że bardzo bym chciała kiedyś sprawić takie pudlowi, niestety cena była dla mnie długo zaporowa... aż nagle pojawiła się szansa, na zdobycie Back On Tracka zupełnie nieodpłatnie, w ramach konkursu Top For Dog. Oczywiście zgłosiłam moje psy,  szokiem było dla mnie ogłoszenie testerów- udało się, pudli będzie śmigał w swoich własnym, magicznym czarnym wdzianku!  



Czytając zgłoszenia kilku innych testerów, zaczęłam się zastanawiać, czy ludzie są świadomi, w jakim celu ich psy miałyby nosić derkę, co to w ogóle jest i czemu ma służyć. Na pewno nie jest to zwykłe ubranko, które ma chronić pieska przed zimnem, nie zakładamy tego, żeby ochronić go przed wiatrem, deszczem czy mrozem. Nie taki jest główny cel tej derki. Jeszcze pozwolę sobie napisać coś, co wydaje się oczywiste- mokra derka nie ma za zadanie chłodzić psa... bo i na taki sposób użytkowania, natknęłam się przeglądając twarzoksiążkę ;). 


Na stronie producenta widzimy bardzo jasny, skrótowy opis:


„Firma Back on Track jest specjalistą w dziedzinie produkcji materiałów wspomagających i chroniących mięśnie, wykonanych z "ceramicznych włókien", sprzedawanych pod marką Back on Track.
Materiał składa się z włókien poliestrowych i polipropylenowych (...) Materiał ceramiczny nadaje mu niepowtarzalną właściwość, polegającą na odbijaniu ciepła ciała w postaci promieniowania podczerwonego."



Czyli po prostu, rozchodzi się o promieniowanie podczerwone. :)

Biologiczne działanie tych promieni, polega na wpływie ciepła na tkanki organizmu. Nie zagłębiając się w oddziaływania fizyczne, można powiedzieć, że podnosi temperaturę tychże tkanek.
Oczywiście, jest to promieniowanie niewidzialne dla naszych oczu, ale kładąc rękę pod derkę na ciało psa, który odpoczywa po treningu,  jesteśmy w stanie wyczuć lekkie ciepło. Nie można mylić tego z przegrzewaniem psa, bo coś takiego nie ma tu miejsca.


Efektem działania promieniowania cieplnego podczerwonego, jest zwiększenie krążenia krwi, co za tym idzie zmniejszenie napięci mięśni, i poprawienie ich wydajności. Użytkując derkę podczas zawodów, i bardziej wymagających treningów pomagamy psu szybciej się zregenerować i uniemożliwiamy ciepłu zbyt szybką ucieczkę z organizmu. 



Rozmawiając o tej derce, zanim jeszcze ją dostaliśmy, spytałam koleżankę, czy widzi jakieś efekty u swoich psów. W odpowiedzi usłyszałam, że jak pies jest po większym treningu, później idzie spać i wstaje rano, to zdarza jej się kuleć, mięśnie są sztywne i wyraźnie nie czuje się komfortowo podczas poruszania się, natomiast kiedy po treningu pójdzie spać w derce, takie problemy nie występują, lub występują w dużo lżejszej formie. Trudno mi było w to uwierzyć, dopóki sama nie zobaczyłam, jak derka wpływa na mojego staruszka.



Oczywiście mogę powiedzieć, że był to zwykły przypadek, fart, nałożona inna sytuacja, inne czynniki, pogoda, dobry/zły dzień, ale tak szczerze, dużo musiałoby być tych przypadków.

Derkę użytkujemy już prawie 2 miesiące, także miałam czas, żeby faktycznie przyjrzeć się jej działaniu. 

To tyle o jej działaniu, właściwościach, pozostaje mi odpowiedzieć na pytanie jak derka działa na moje psy?


Dżeki ma liczne zwyrodnienia kręgosłupa, miał dwa razy zerwane więzadło krzyżowe. 


Do testów dostaliśmy jedną derkę, wybrałam rozmiar na pudla, w naszym przypadku to 43cm. Producent zaleca powolne przyzwyczajanie, nie tylko samego psa, ale przede wszystkim jego organizmu do działania derki. Początkowo Dżeki nosił ją po kilka godzin, później spał w niej, i chodził cały dzień. Oczywiście, trzeba robić przerwy, żeby organizm nie przyzwyczaił się tylko i wyłącznie do funkcjonowania w derce. 


Co jest namacalnym dowodem- Dżeki nie ma żadnego problemu w noszeniu derki, nie czuje się niekomfortowo, po spacerze przychodzi, i czeka na założenie magicznej czarnej szaty. Nie ucieka, nie chowa się i nie unika derki. To jest dla mnie dość dużym dowodem, że coś w tym jest, i to w pozytywnym znaczeniu. 
Nie wiem z jakiego powodu, ale Dżeki zaczął mieć naprawdę dobre dni. Miewa tak od jakiegoś czasu, że jest dobrze, później nie jest zbyt wesoło i znowu jest lepiej. Tym razem było naprawdę dużo lepiej. Do tego stopnia, że zabrałam go na dłuższy spacer nad morze, gdzie poza felernym wzrokiem i słuchem, wcale nie odstawał od innych psów, ciesząc się wodą i piaskiem. Dla mnie była to fantastyczna sytuacja, bo wiem, jak bardzo mu tego brakuje i jak bardzo to lubił , kiedy był młodszy. Jeżeli derka choć trochę przyczyniła się do tego, to z całego serca będę ją polecać. 

Nie pozostając gołosłownym, pudlinko nad morzem :)



Po tym spacerze, oczywiście został ubrany w swój garnitur, przespał nockę i rano zachowywał się jakby wcale nie był, na jak na niego intensywnym spacerze. Nie kulał, nie chodził na sztywnych łapkach. Do tego stopnia, w to lato był w dobrej formie, że sam wskakiwał na kanapę, co od jakiegoś czasu, stanowi dla niego nie lada wyzwanie.
Ostatnio,  być może jest to kwestia pogody, znowu ma gorsze dni, porusza się bardzo sztywno i widać, że poruszanie się, nie jest dla niego łatwą kwestią. Dziś i jutro pójdzie spać w BoT, i zobaczymy czy jest jakaś wizualna różnica, piszę to ponieważ, teraz od kilku dni ma przerwę. 

Co też jest istotne- Dżeki nosił swoją derkę w największe upały, podczas krótkich spacerów i głównie śpiąc w domu, nie zaobserwowałam, żeby było mu cieplej czy mnie komfortowo, także nie- derka nie przegrzewa psa. 

Dżeki nie był jedynym użytkownikiem BoT-a. Przed zawodami DCDC w Sopocie, suczka border collie- mieszkająca w hodowli High Tension zaniemogła na łapkę, kulała, wyraźnie widać było, że coś jest nie tak. Sza była prześwietlana i wszystko było w porządku, wiec podejrzewaliśmy naciągniecie lub inny uraz tkanek miękkich. Oczywiście natychmiastowo miała ograniczony do minimum ruch, i spała właśnie w Back On Tracku Dżekiego, który był jej troszkę za mały, więc Sza miała swoją własną wersję, typu spódniczka ;))) :

zdjęcie dzięki uprzejmości właścicielki Szy

I znowu, nie wiemy czy to kwestia przypadku, czy faktycznie COŚ W TYM JEST, bolesność łapki ustąpiła, Sza mogła wystartować, i co jest kolejnym argumentem na działanie derki- doczekała się własnej, prosto od Tricky Pick, od których i my dostaliśmy naszą do testów.  

Pewnie myślicie, że to koniec? Nic bardziej mylnego, Rayko również bardzo chciał wystąpić w tej recenzji, i całkiem niedawno, gdy wróciłam z praktyk i chciałam zabrać go na spacer, zobaczyłam, że totalnie nie obciąża tylnej łapki. Oczywiście nikt z domowników, nie wie co się stało, podejrzewam, że mógł coś sobie naciągnąć, po prostu źle stanąć, jak to i nam się często zdarza. Kulawizna nie ustępowała, pojechaliśmy do naszego weterynarza, Rayko dostał leki przeciwbólowe i przeciwzapalne, a także zakaz spuszczania ze smyczy. Na pewno dobrze wiecie, jakie to nieszczęście dla naszych czworonogów ;). Następnego dnia pożyczyliśmy większa derkę od Szy i od tego czasu miałam dwóch przystojniaków w szatach wyjściowych, rodem z Harrego Pottera ;)


Łapka Rejcioszka doszła do siebie dość szybko, ale ciągle widziałam, że bardzo ostrożnie ją obciąża, jakby sam zdawał sobie sprawę, że jak obciąży to zaboli. Myślę, że okres dochodzenia do siebie, do pełnej sprawności trwałby dłużej. gdyby nie nasza derka. Ona sama w sobie nie wyleczy schorzenia, ale może przyspieszyć okres regeneracji, usprawnić go. Przy każdym tego typu urazie, może dojść do zerwania małych włókienek, które budują mięśnie, więc oczywiście, gdy tylko kulawizna ustała, nie mogliśmy wrócić do pełnej aktywności, bo na pewno jakieś mikro urazy były obecne, ale pozwolę sobie stwierdzić, derka usprawniła cały proces regeneracji organizmu. 
Rayko również nie miał żadnego problemy z noszeniem derki w domu, na dworze, w spaniu w niej, ale to bezproblemowy chłopak jest, więc nie jest miarodajny. :)

 


Inne informacje...

Derkę możecie nabyć w bardzo szerokiej gamie rozmiarów (21-91 cm), w sklepie Tricky Pick. 
Cena Back On Track Mesh Rug waha się od 280-360 zł w zależności od rozmiaru. 


Dżeki nosi rozmiar 43cm

Sza i Ray śmigają w 49cm (chociaż dla Raya chyba próbowałabym dopasować inny rozmiar)


Derka jest leciutka, szybko wysycha i można ją prać w maksymalnie 30stopniach. 

Po bokach ma elementy odblaskowe.


Regulacja występuję w czterech miejscach:
- gumki, które zahaczają o tylne łapki, można regulować przez zapięcie guziczka.
- z przodu derki,można za pomocą sznureczków, poluźnić lub ścieśnić derkę,



- na karku, można ściągnąć lub zluzować sznureczek, obok jest też dziurka na zapięcie karabińczyka do obroży,



- na grzbiecie, gdzie znajduje się klips. 


- derka ma tez zameczek, który zapewnia dziurkę na ogon, ale z niego nie korzystałam, bo zależało mi, żeby i on był przykryty, ponieważ Dżeki ma zwyrodnienia również w tej części kręgosłupa. 


Co jest ważne! Derki nie wolno ubierać sukom w ciąży!

Oficjalna ulotka z zasadami działania BoT:


Instrukcja użytkowania:


Strona konkursu Top For Dog:









Jasno- czy działa?
Szczerze nie wiem, ale po tym co widziałam, jestem skłonna powiedzieć- TAK, myślę,ze DZIAŁA. I mimo całkiem sporej ceny, WARTO odłożyć trochę pieniążków, WARTO odmówić pieskowi nowej obróżki, zabawki i smyczy, WARTO kupić produkt Back On Track.

A Wy? Macie już swoją pelerynę (niewidkę ;) )? Jeśli tak, podzielcie się opinią w komentarzu, bo jestem ciekawa spostrzeżeń innych osób. A może dopiero przymierzacie się do zakupy derki dla Waszego zwierzaka? Jeśli przyszły Wam do głowy pytania, na które odpowiedzi nie ma w tej recenzji- śmiało pytajcie, jeśli będę potrafiła, z chęcią odpowiem. 

Derki stosowane są również u koni, a materiał z czego jest zrobiony Back On Track również służy ludziom, niestety z takimi rzeczami styczności nie miałam, a jestem ich równie ciekawa! 

Bardzo dziękuję firmie Tricky Pick za możliwość testowania Back On Track Mesh Rug. Ja swoją drogą, ale pudel jest Wam bardzo wdzięczny! :)


poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Pokusa Premium Plus- letnie orzeźwienie


Na pewno wiele z Was doskonale wie, co to Pokusa, zdecydowana większość chociażby o niej  gdzieś słyszała. Nie będę skupiała się dziś na recenzji produktu samego w sobie, ponieważ nie taki był główny cel konkursu, dzięki któremu moje psy miały szansę spróbować tej nowości. Naszym zadaniem jest podsunięcie Wam pomysłu na lekkie orzeźwienie z udziałem Pokusy Premium Plus. 
Jest znalazł się tu ktoś, kto nie ma pojęcia o Pokusie, albo po prostu szuka informacji, ocen- podsyłam bloga naszych psich przyjaciół, gdzie doskonale możecie zapoznać się "z czym to się je" :)

https://lotnikowo.wordpress.com/2015/08/14/pokusa-premium-plus/



Nasz przepis będzie z udziałem Pokusy dla dorosłych psów, ras dużych. Z tego względu, że moje psy jedzą zbilansowaną karmę i dostają suplementy, Pokusę postanowiłam potraktować jako smaczny dodatek, urozmaicenie czy też coś co na dłuższą chwilę zajmie psy.

1. Za smaczny dodatek możemy uznać zwykłe zmieszanie Pokusy, płatków owsianych i wody z... karmą. Gwarantuje, że psy, które wybrzydzają przy jedzeniu cudownie staną się bardzo głodne ;). Jest to najprostsza wersja, nie licząc oczywiście podania samej Pokusy, w ramach nawodnienia psa. Z moim Rayem mam taki problem, że przy większym pobudzeniu, na zawodach, przy frisbee "zapomina", "nie ma czasu" pić, po dodaniu do wody Pokusy, problem ten odchodzi w zapomnienie. Na potwierdzeni moich słów zapraszam do obejrzenia kilku scenek z zawodów frisbee w Poznaniu:





2. Urozmaiceniem może być ciasto zrobione z Pokusy, małe ciasteczka, Pokusa w formie płynnej z dodatkiem marchewki, ogórka, jajka czy też mięsa. Naszą Pokusę postanowiłam zamrozić. Upały doskwierają coraz mocniej, więc taka forma smakołyków dla psa o tej porze roku, jest według mnie, najbardziej odpowiednia.

Jak to się po kolei działo, możecie zobaczyć tutaj:


Nie kombinowałam za wiele, bo tak jak pisałam, moje psy dostają zbilansowany posiłek i staram się, żeby nie było go, ani trochę więcej, ponieważ i jeden i drugi dość szybko przybiera na wadze, dlatego nasz przepis wyglądał tak:

- jedna duża łyżka pokusy
- woda
- płatki owsiane
- herbatniki



Całość zawędrowało do plastikowego pojemniczka po... pasztetowej, a następnie do zamrażarki. Długo nie trzeba było czekać i lodowa Pokusa była gotowa do spożycia. Jeśli włączyliście film, to na pewno widzicie tą zazdrość w oczach Rejcioszka, jak Dżekson sam pałaszuje swoje super danie :). 

3. Mianem "coś, co na dłuższą chwilę zajmie psy" pozwolę sobie określić Pokusę w połączeniu z Kongiem, lub inną zabawką, którą można zamrozić.



- Pokusa
- płatki owsiane
- starta marchewka
- pokruszone kosteczki Maced
- woda





Mniejszą dziurkę Konga zaklejamy kuleczką zrobioną z kosteczek Maced / przy wyższej temperaturze poddają się formowaniu/ czy też przykrywamy folią i przygotowaną Pokusę ze startą marchewką wlewamy do środka. Na wszelki wypadek całą zabawkę postawiłam w opakowaniu po jogurcie, ale nic nie przeciekło. Zamrożonego marchewkowego Konga, Rayko rozpracowywał dobre pół godziny... i chyba jeszcze długo po tym, jak wylizał ostatnią kropelkę, bo przecież może coś jeszcze gdzieś znajdzie :).



Podsumowując, zdecydowanie polecam stosowanie Pokusy jako dodatku żywieniowego dla naszych czworonogów. Smak, zapach, szybkość przygotowania, niekończąca się liczba opcji, które można wykorzystać w wykonania dania- to właśnie POKUSA!

Nie tylko latem, ale i zimą, kiedy nie mamy pomysłu jak zająć psa, własnoręcznie przygotowanie danie według własnego pomysłu, może urozmaicić czworonogowi zarówno upalne lato jak i mroźne, nudne jesienne i zimowe wieczory.